Wakacyjny rozbrat z futbolem dobiegł końca! Sezon 2016/17 będzie kolejnym krokiem na przód dla drużyny z Białcza, która poprzednie rozgrywki ukończyła na przyzwoitym 7 miejscu. Piłkarze z całą pewnością dołożą wszelkich starań do tego, by nowy rozdział w historii klubu na długo utkwił w pamięci kibicom.
Pierwsze spotkanie w sezonie zwiastowało ogrom piłkarskich emocji. Na ławce trenerskiej tego dnia zadebiutował nowy szkoleniowiec Adam Krupecki, który przez miesiąc czasu solidnie przygotowywał zespół do rozgrywek. W wyjściowym składzie nie zabrakło niespodzianek w porównaniu do minionego sezonu. Od pierwszych minut na prawym skrzydle zagrał Konrad Kowalski, zaś na lewym boku defensywy wystąpił Sebastian Mularski. Z obrony do środka pomocy przesunięty został mający za sobą największy bagaż piłkarskich doświadczeń, Damian Karbowiak. Przed meczem nic nie wskazywało na to, iż obejrzymy jednostronne widowisko, jednak już od pierwszych minut piłkarze KS Białcz wykazali się nadzwyczajnym brakiem litości dla przeciwników. Strzelane rozpoczął Przemek Stojanowski, który najpierw trafił do siatki rywala po dokładnym podaniu od Mateusza Pulkowskiego, zaś chwilę później wykorzystał jedenastkę po faulu na Bartku Wesołowskim. Na zdobycie dwóch goli najlepszy strzelec rundy wiosennej poprzednich rozgrywek potrzebował zaledwie dwóch minut. Warto dodać, iż drugi gol był jubileuszowym, 50 trafieniem w historii KS Białcz.
Goście szybko zareagowali na zaistniałą sytuację, dokonując pierwszej zmiany już w 20 minucie. Na nic jednak zdały im się te manewry, ponieważ 15 minut później padły kolejne dwie bramki. Tym razem skutecznością popisał się Bartłomiej Wesołowski, który zdobył gola po bezpośrednim uderzeniu z rzutu wolnego. Bartek był również autorem trafienia numer cztery, przy którym obsłużył go Mateusz Pulkowski. Tuż przed przerwą po niefortunnym faulu kontuzji stawu skokowego doznał Przemek Stojanowski, który niestety musiał na tym etapie zakończyć swoje zawody. Na boisku w jego miejsce zameldował się grający z numerem 96 Sławek Wesołowski.
Początek drugiej połowy był odzwierciedleniem tego, czego byliśmy świadkami w pierwszych 45 minutach meczu. Białczanie od początku ruszyli na słaniających się po solidnych ciosach z pierwszej serii przeciwników. Bliski podwyższenia rezultatu był Konrad Kowalski, jednak piłka po jego strzale trafiła tylko w konstrukcję bramki, a konkretnie w słupek. Chwilę później Konrad opuścił boisko, a jego zmiennikiem był głodny gry Jakub Pęcak. Kolejna roszada nastąpiła pięć minut później. Ze środka pola na ławkę rezerwowych udał się Konrad Kulik, a w odwrotną stronę powędrował Sebastian Baran. W 54 minucie sędzia po raz pierwszy i ostatni w tym spotkaniu sięgnął głębiej do kieszonki. Żółtą kartkę za nieprzemyślany, brutalny atak na Sławku Wesołowskim obejrzał zawodnik przyjezdnych, Michał Piórowski.
Nie trzeba było czekać długo na kolejnego gola, w 59 minucie wynik wzrósł do pięciu bramek. Zamieszanie w polu karnym bezwzględnie wykorzystał Kuba Pęcak, który przyczaił się tuż za plecami obrońców. KS Białcz nie osiadł na laurach i w dalszym ciągu nacierał na przeciwnika. Nieuchwytny za sprawą swojej szybkości Bartek Wesołowski, drugi raz w tym meczu został powalony w szesnastce. Na wapnie futbolówkę ustawił Damian Karbowiak i chwilę później po precyzyjnym strzale fetował wraz z drużyną szóste trafienie.
Doskonale grająca defensywa KS Białcz, stworzyła tego dnia monolit nie do przejścia. Każda z nielicznych okazji gości na zdobycie gola, kończyła się fiaskiem. Trener tak jak obiecał przed meczem, dał szansę gry wszystkim zawodnikom. Do boju na ostatnie kilkanaście minut posłani zostali: Rafał Kamiński, Bartosz Czarnodolski oraz Łukasz Wesołowski, zaś na odpoczynek udali się: Mateusz Pulkowski, Damian Karbowiak i Sebastian Mularski. Kiedy wydawać by się mogło, że wynik jest już sprawą zamkniętą jeszcze jedną bramkę dorzucił Bartek Wesołowski, kompletując tym samym pierwszego hat-tricka w dziejach klubu. Zawodnicy odważnie stawili czoła przeciwnikom, dyktując od pierwszych, do ostatnich minut swoje warunki gry, co widać po końcowym wyniku. Mecz ostatecznie zakończył się rezultatem 7:0. Absolutna deklasacja!
Sławomir Wesołowski