Powrót dobrostanu?

Witnica po raz kolejny okazała się zaskakującą miejscowością. Tym razem lokalne media będą śledzić wydarzenia związane z referendum dot. odwołania burmistrza Dariusza Jaworskiego. Zazwyczaj ogłaszając referendum zbiera się podpisy wśród mieszkańców, a następnie występuje się do komisarza wyborczego o zwołanie referendum. W Witnicy było inaczej. To radni podjęli za mieszkańców decyzję o przeprowadzeniu referendum. Dlaczego wcześniej nie wyszli do swoich wyborców, aby zapytać ich o zdanie? Najwidoczniej uznali, że nie muszą.

 

Mieszkańcy mogą opinię o radnych wyrazić nogami – po prostu nie idąc na referendum. Ci, którzy nie idą – udzielają poparcia Burmistrzowi. Referendum odbędzie się w czerwcu. Na mieście już pojawiają się ulotki typu „gadzinówka”, sugerująca, że gmina każdego dnia traci miliony złotych tylko dlatego, że burmistrz jest młody i nie nosi wąsa. Grupa radnych, którzy głosowali za referendum to przedstawiciele Witnicy 2000 i ich odwieczni koalicjanci: Jacek Piwkowski, Piotr Zakryszko, Czesław Hładki, Krystyna Wojkowska, Marek Mołdoch, Maria Butrym, Zygmunt Wilk, Zdzisław Mikisz i Agnieszka Pundyk. Część z nich nawet zadeklarowała się, że jeśli referendum nie odniesie pożądanego skutku, sami zrzekną się mandatu radnego. Jest to racjonalne, gdyż dalsza ich działalność w takiej formie może tylko szkodzić gminie. Jeśli po referendum burmistrzem będzie nadal burmistrz Jaworski, to dzień później radni powinni złożyć swoją rezygnację. Zapewne jednak radni będą opowiadać frazesy, że muszą zostać i bronić mieszkańców przed burmistrzem; może nawet ktoś w to uwierzy.

Pewne jest tylko, to, że decyzją radnych, a nie mieszkańców, gmina wyda 60 tysięcy na referendum. Jeśli będzie skuteczne i do urn pójdzie ponad 3 tysiące wyborców, to czekają nas kolejne koszty. Trzeba będzie wydać następne pieniądze na zorganizowanie wyborów na burmistrza, kolejne min. 60 tysięcy złotych. W tym wariancie nowy burmistrz pełniłby funkcję przez niecałe dwa lata i dopiero w roku wyborczym pracowałby na „swoim” budżecie. Jaki więc ma sens takie referendalne przedsięwzięcie? Zapewne część radnych podchodzi do kwestii ambicjonalnie, część nie może się po kilkunastu latach odnaleźć w nowej rzeczywistości. Na sesji „referendalnej” radni oficjalnie twierdzili, że burmistrz nie spełnia ich oczekiwań. Część z nich pewnie tęskni za powrotem dobrostanu w gminie, twierdząc, że zadłużając gminę na 24 miliony złotych „zmienili jej oblicze”. Dziś symbolem tych wielomilionowych gminnych inwestycji jest pałacyk w Dąbroszynie.

W wariancie referendalnym, w którym 12 czerwiec będzie dniem poświęconym rodzinie, z dala od wyborczej urny, witniccy podatnicy wydadzą „tylko” 60 tys. zł. Ponadto w poniedziałek będą mogli się przekonać o wiarygodności swoich radnych. Dlatego dziewięcioro radnych musi wyruszyć z „workiem” wydrukowanych „gadzinówek” i przekonywać, że trzeba wrócić do czasów, kiedy Witnicy 2000 żyło się lepiej, a gmina kwitła jak japońskie sady drzewek owocowych.

 

Bartosz Gajewski

 



 

 

 

 

Dodaj komentarz