To już rok. Sięgnijmy pamięcią, do czasów gdy na obecnej arenie piłkarskich zmagań bujnie rosła trawa, a sam plac bardziej przypominał łąkę niż boisko. Antyczne konstrukcje bramek latami wyczekiwały na moment, w którym zamiast odpychać, zaczną przyciągać wzrok nie tylko pasjonatów futbolu, ale również tutejszych mieszkańców. Choć wiara i nadzieja w to, że w przyszłości staną się przydatne i zawisną na nich siatki, do których wpadająca piłka rozbudzi całą paletę ludzkich emocji, była niewielka, tak dziś ze zdumieniem możemy przetrzeć oczy i brać czynny udział w tej pięknej historii. Przywrócenie żywotności temu miejscu to efekt ciężkiej pracy młodzieży, która dzięki wsparciu i pomocy Pani sołtys, zawalczyła o swoje marzenia. Dziś miejsce, na które wcześniej nie zwracano uwagi, odważnie można nazwać sercem wsi Białcz. Sercem, które swoje bicie czerpie z działalności Klubu Sportowego Białcz.
Na sierpniowy debiut, pomimo nieprzychylnej pogody, wybrało się ponad 150 kibiców. Mimo, iż początki były trudne, a powodów do smutku znacznie więcej niż do radości, spore grono osób wróżyło Białczowi optymistyczną przyszłość. Drużyna w każdym meczu walczyła ze wszystkich sił, a za główny cel stawiała sobie wynagrodzenie kibicom ich nieustannej wiary. Frekwencja na niedzielnych spotkaniach od narodzin po dzień dzisiejszy oscyluje na wysokim poziomie i bez dwóch zdań stała się chlubą wsi.
Jesień minęła w mgnieniu oka. Białczanie pierwszą fazę rozgrywek zakończyli na 9 miejscu z 11 punktami. Okres przygotowawczy był bardzo wymagający, ale piłkarze zdawali sobie sprawę, że ciężka praca zaprocentuje wiosną. Po szeregach treningów i sparingów w kwietniu przyszedł czas na rundę rewanżową. KS Białcz na inaugurację zremisował bezbramkowo z vice-liderem rozgrywek Walką Czarnów na ich terenie. Pomimo braku goli, spotkanie do nudnych nie należało, a tempo rywalizacji było całkiem przyzwoite. Po 90 minutach podział punktów był sprawiedliwym odzwierciedleniem boiskowych wydarzeń.
Wszyscy Ci, którzy w następnej kolejce zamiast domowej kanapy wybrali mecz Białcza ze Ściechowem, byli świadkami niesłychanego, rzadko spotykanego widowiska. Białczanie w niebywały sposób doprowadzili do remisu 3:3, mimo iż na 20 minut przed końcem meczu to goście prowadzili 3:0! Fenomenalny pościg za cennym punktem, napędzany niespożytą wolą walki, z całą pewnością na długo utkwi w pamięci kibiców.
Kolejny tydzień okazał się jeszcze bardziej wyjątkowy. Piłkarze w cudowny sposób upamiętnili rocznicę powstania klubu, wracając do domu z zaliczką trzech punktów. Ekipa z Białcza zwyciężyła w Stanowicach 3:2 po debiutanckim trafieniu Sebastiana Barana oraz bramce Jakuba Pęcaka i Bartłomieja Wesołowskiego. Momentem kulminacyjnym okazała się być jednak ostatnia minuta spotkania, w której wymarzoną interwencję zanotował Sławomir Wesołowski. Bramkarz z Białcza uratował zwycięstwo broniąc rzut karny.
Po dobrym starcie w rundzie rewanżowej niestety przyszła też pora na porażkę. Błędy w pierwszej fazie meczu z Wysoką doprowadziły do przegranej. Mimo lepszej gry w drugiej połowie, nie udało się odwrócić losów całego spotkania i to goście zwyciężyli 4:2.
Sportowa złość została wyładowana w ostatnim z dotychczas rozegranych spotkań. KS Białcz w bezlitosny sposób potraktował zespół z Bogdańca, aplikując gospodarzom aż 8 bramek, zachowując przy tym czyste konto. Dla Białcza po dwa trafienia zanotowali Przemek Stojanowski i Bartek Wesołowski, zaś premierowego gola zaliczył Krzysiek Wilk oraz debiutujący Adrian Kędzior. Na liście strzelców znalazł się również Mateusz Pulkowski i Damian Karbowiak.
Tak więc z niczego, powstało coś. Za nami piękny rok, w którym na własnej skórze doświadczyliśmy czegoś niezwykle wspaniałego. Bardzo mocno wierzymy, że mieszkańcy tej skromnej wsi, przez długie lata będą karmieni sportowymi emocjami przez swoich ulubieńców.
Sławomir Wesołowski