Z Małgorzatą Witkowską - gorzowską społeczniczką rozmawia Ryszard Waldun
- Czy pomaganie innym to pani tradycja rodzinna?
- Raczej nie...Moja rodzina cały czas powtarza, że nie jestem podobna do moich rodziców bo oni nie przejmowali się innymi osobami. Kiedy jako 16 latka wygrałam konkurs fundacji "Sprawni inaczej" z Gdańska - nagrodą była wycieczka do Danii. Były tam dzieci z różną niepełnosprawnością i było to duże przeżycie, gdzie mogłam się również tam wykazać pomocą innym
Gdy byłam w tym miejscu osoby dorosłe wdzięczne za pomoc pokazały mi, że moje potrzeby są również ważne. To właśnie wtedy zaowocowało tym co chcę robić w życiu. Zawsze i wszędzie jestem otwarta by pomagać. Nie ważne czy to będzie Holandia, Niemcy czy Polska, po prostu już jestem taka, że pomagam jak tylko mogę bo nie umiem inaczej. To tradycja moja i mojego syna Mateusza.
- W jakich akcjach charytatywnych brała pani udział, komu udało się pomóc?
- Brałam udział w różnych zbiórkach charytatywnych dla osób potrzebujących. Festyny na rzecz osób z niepełnosprawnością, na rzecz dzieci chorych na raka, pomagałam przy różnych zbiórkach charytatywnych, podczas pandemii byłam wolontariuszem dwóch fundacjach, gdzie pomagałam przy zakupie lekarstw, żywności, pilnowałam małe dzieci kiedy przedszkola, żłobki i szkoły były zamknięte, kiedy wybuchła wojna na Ukrainie pomagałam przy zbiórce różnych rzeczy dla obywateli Ukrainy i byłam wolontariuszem w PCK. Jestem jednym z organizatorów Sprzątania Ziemi. Organizowałam biegi dla dzieci z problemami zdrowotnymi. W różnych częściach Polski dla hospicjum pomagałam w ten sposób, że organizowałam różne zbiórki potrzebnych rzeczy dla nich – maseczki, rękawiczki jednorazowe, zabawki i książeczki dla dzieci. Brałam udział w biegach charytatywnych w Gorzowie Wlkp i w Gdańsku. Obecnie borę udział w pewnej akcji ogólnopolskiej, która ma na celu pokazanie kobiet, które mogą być inspiracją dla innych kobiet np. poprzez to czym na codzienne się zajmują lub poprzez ich zainteresowania. Obecnie zajmuję się sprawami społecznymi. Udało mi się załatwić dla mieszkańców pozytywnie wiele spraw, które są dla nich ważne - kosze na śmiecie, załatanie dziur na jezdni, zabezpieczenie strumyka, chodnik itp. Zawsze słucham mieszkańców i reaguje na ich potrzeby. W tym roku mój projekt do Budżecie Obywatelskim związany z placem zabaw w Parku Czechówek został pozytywnie zakwalifikowany do następnego etapu. Udało mi się załatwić karmę dla bezdomnych zwierząt. Brałam udział w akcji gdzie jej organizatorem też był radny Robert Surowiec - przeprowadzka małżeństwa gdzie byli bardzo schorowani i niepełnosprawni ruchowo. Ich meble i rzeczy przenosiliśmy z jednego mieszkania do samochodu, a później z tego samochodu do drugiego mieszkania. Uczestniczyłam także w innych akcjach, ale biorę w nich udział nie dla pochwał, dyplomów i podziękowań.
- Jest pani aktywną gorzowianką, ale czy ma pani czas na życie prywatne?
- Moje prywatne życie, to mój kochany syn Mateusz. W wolnych chwilach jeżdżę rowerem oraz chodzę na żużlowe mecze, kibicując oczywiście Stali Gorzów. Mój wolny czas to także rozmowy z sąsiadami o ich potrzebach na osiedlu Janice gdzie mieszkam
tekst i foto Ryszard Waldun