Gimnazjalisto…

Marzenia – sen, plan, projekt, realizacja.

Człowiek „orkiestra”, „złota rączka”, „… jak to, że ja nie dam rady…”.

W sumie można byłoby mówić tak o polskich (i nie tylko) kobietach, czasem o mężczyznach ;). Ale ze względu na fakt, że jestem przedstawicielką „słabej płci”, to będzie pseudo feministyczny wydźwięk. Mała ja – taka Mała Mi – nigdy nie myślałam o tym, co będę robić jako dorosła osoba, owszem jak zapewne każda dziewczynka, bawiłam się „w sklep” – liście były banknotami, a kamyki oczywiście bilonem, ale czy chciałam to robić zawsze? -no nikt nie zgadnie. Czas dojrzewania – chyba w tym wieku to nikt nie myśli o przyszłości – ups, prawie nikt. Nadszedł czas upragnionej dorosłości – i tu wielkie zderzenie z rzeczywistością – porównywalne z tym jakie się rejestruje w Wielkim Zderzaczu Hadronów.

No nic, nic się nie klei, nic nie jest takie, jakie sobie wymarzyłam. Kolejna praca, kolejne wyzwania i znów zmieniam profil działania zawodowego. A mogło być tak pięknie, gdybym tylko wcześniej wiedziała, co chcę, co potrafię i w czym jestem dobra, jakie mam zdolności, które można było z powodzeniem rozwijać. Hm. Trudno. Trzeba sobie radzić jakoś.

Dom, mój własny, w sensie bardziej osobowym, czyli rodzina, ale i tym przedmiotowym – no i tu istny cyrk. Akrobatyka na najwyższym poziomie - w Monaco można by było pokazać te łamigłówki, ekwilibrystyka, już nie tylko języka. Staję się zarówno projektantką, logistykiem i o zgrozo wytwórcą. Marzy mi się o taki, dokładnie taki stolik. Ale jeszcze nikt go nie wyprodukował - bo kombinacja jaką sobie obmyśliłam jeszcze się nikomu nie przyśniła. No, więc jakoś trzeba sobie radzić, jak to ja sobie nie poradzę – no muszę taki mieć, dokładnie taki, inny nie, bo to już nie jest to samo, nie będzie mi pasowało. Hahah. Na chwilę zmieniam się w projektanta. Ok. coś wyszło. I w sumie tylko ja wiem, o co chodzi w tym pseudo projekcie. Etap kolejny, logistyka – no przecież zdolna jestem, sama sobie znajdę wszystkie potrzebne materiały. Następnie realizacja – no to się okazuje mocno naciągane – uwaga jestem stolarzem. Żadnego, nawet najmniejszego przygotowania teoretycznego – no jest młotek, gwoździe, jakieś śrubki, jakieś tam płytki łączące – ale czy mi to potrzebne, ha, bejca, a może lakierobejca… - ale teraz jak to połączyć, no ba, to najpierw trzeba jakoś wyciąć, czym – przecież nie mam narzędzi. No i czas. Kiedy ja mam to zrobić? Gdzie ja mam to zrobić? Kolejny problem, jak ja mam się do tego zabrać – przecież nikt mnie tego nie uczył, żadnej praktyki. Efekt końcowy – brak czasu, miejsca, umiejętności, wiedzy a na koniec fizycznej siły – mogę sobie marzyć dalej o takim stoliku. Koniec? Ależ skąd.

Marzeń ciąg dalszy – taka piękna ta sukienka była – o taka ach, mi się przyśniła. Czyli, że dalej występy w Wielkim Cyrku Życia – no klown, normalnie klown. Ale, nauczyłam się już czegoś - przecież ja tego sama nie zrobię – żadnej wiedzy teoretycznej, minimalna praktyka – no żadna ze mnie krawcowa. Firanki – widziałam takie były śliczne, pasowałyby mi do wystroju – po prostu dopełnienie. Nagle błysk w oczach - sama, ja sama to zrobię. Po chwili przemyśleń – no ale jak. Smutek graniczący z rozpaczą. Firanki, zasłonki, sukienki…. – nie jestem krawcową, dalej sobie pomarzę. A może by tak…  nie, nie potrafię, nie uczono mnie tego, nie mam wiedzy teoretycznej, nie mam praktyki. Smutne to.

Jestem kucharką - praktykę odebrałam – na poziomie wyrobów i dań domowych. Jestem Nauczycielką – dziecko me od narodzin pielęgnuję, uczę, prowadzę za rękę – to etat na czas określony, w pewnym momencie życia dziecka otrzymuje się aneks do umowy, nigdy niespisanej, zmianę warunków - z nauczycielki na asystentkę, powierniczkę, przyjaciółkę. Konserwatorka powierzchni płaskich, specjalista do spraw utrzymania czystości, praczka, cukiernik, fryzjerka….. A gdyby tak, zatrudnić na te wszystkie stanowiska osoby przygotowane do pełnienia tych ról. W życiu rodzinnym nie da się – albo inaczej - takie rozwiązanie pochłania ogromne nakłady finansowe. Ale… Każdy z nas posiada umiejętności, zdolności, kwalifikacje do pełnienia określonych ról w życiu społecznym. Ważne, aby odnaleźć swoje „powołanie” i robić to co się lubi. Parafrazując słowa pewnego mądrego człowieka: szczęśliwy jest ten, który kocha to co robi, gdyż wtedy nigdy nie pracuje.

Kończąc tym optymistycznym akcentem, skorzystam z okazji i złożę Wam życzenia świąteczne. Najwspanialszych chwil spędzonych w gronie rodzinnym, spełnienia marzeń, dobrych wyborów oraz realizacji planów.

rybkan

Dodaj komentarz